top of page

Stracić, czego nie było

  • Zdjęcie autora: Wero Zel
    Wero Zel
  • 19 mar 2023
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 24 lis 2023

Utraciliście kiedyś jakieś marzenie, jakiś plan na siebie, zanim jeszcze sami dopuściliście do siebie myśl o nim? Zanim w ogóle zakiełkowała nadzieja na taki scenariusz w Waszym życiu? Czy zostało Wam odebrane coś, czego myśleliście, że nigdy nie zapragniecie?


ree

Co wtedy zrobiliście? Pogodziliście się ze stratą nieposiadanego, niezrealizowanego i zaczęliście planować inną przyszłość? Wpadliście w chwilowe przygnębienie i żal za nieznanym, lecz szybko byście się otrząsnęli, aby nie płakać nad tym, co nigdy nie było Wam dane? A może głęboka otchłań smutku wciągnęła Was na dobre, nadal nie pozwalając na wypowiedzenie niespełnialnego życzenia, jednak zatruwając każdy Wasz dzień, myśl, działanie?


Chyba nikogo nie zaskoczę. Jestem w otchłani. Pochłania, przygnębia, odbiera to, czego nigdy nie było. Na szczęście nie przytłacza całkowicie, bo za nigdy nie znane, za w dużej mierze także niechciane, trudno całkowicie oddać duszę, jednak cieniem kładzie się ta myśl na każdym moim dniu, na każdym wyborze, który już wiem, że do jednego prowadzić nie będzie.


ree

Nie jestem jeszcze gotowa przyznać, czym jest to, co zostało mi odebrane. To, czego częściowo sama się wyrzekłam. To, czego myślałam, że nigdy nie będzie mi brakować. Jednocześnie tak bardzo chcę toi wykrzyczeć, wypowiedzieć, wypłakać. Nie pozwala mi duma, strach przed oceną, byciem kim innym, niż dotychczas. To się już stało, jednakże publiczne lub nawet prywatne przyznanie się przed kimkolwiek potwierdzi to, jak glejt wywieszony na wrotach ratusza.


Równie bardzo jak brak realizacji pragnienia niedawno obudzonego przeraża przyznanie się do niego. Jeśli to tylko chwilowa słabość, która przecież każdemu może się przytrafić? Jeśli sekundę po otwarciu się odczuję ulgę, cień zamieni się w kojące słońce, a ja gładko i z uśmiechem wpłynę na wody przyszłości o nagle odzyskanych barwach? Jeśli to uczucie, ta żądza, ta strata, to tylko kpina z mojego samozadowolenia, z mojej wiary we własne szczęście, nauka pokory i przypomnienie o zwyczajności mojego życia? Czyż nie lepiej zachować to dla siebie, przełknąć, pokonać, przyzwyczaić się i uniknąć upokorzenia, odkrycia słabości i oceny? Przecież to już znam, to potrafię, z tym umiem sobie radzić. Tyle razy wybierałam taki sposób radzenia sobie z tym, co życie przynosi. Tyle razy miałam tego dość. Kilka razy dałam się ponieść chwilowej czy to odwadze, czy może po prostu wielkiej potrzebie podzielenia się swoim cierpieniem. Tyle samo razy się zawiodłam, nie otrzymałam potrzebnego wsparcia i zrozumienia, zamiast niego ocenę, kpinę i niezliczoną ilość "a nie mówiłem".


ree

Dziś zostaję w swojej skorupie. To bezpieczniejsze, to trwalsze, to bardziej niezawodne. Nie chcę w niej być na zawsze, lecz to nie ten czas jeszcze. On nadejdzie, wiem o tym, czuję wzbierającą falę, która tak często doprowadza do przełomów, wybuchów. Jednak jest jeszcze daleko na horyzoncie, mogę zacząć się do niej przygotowywać, zacząć słuchać własnych rad o odwadze bycia sobą, o uzasadnionej potrzebie dzielenia się lękami, poszukiwania wsparcia. Lecz nauka potrzebuje czasu, wytrwałości i cierpliwości. Na teraz to i tak więcej, niż jestem w stanie z siebie dać.


Do kiedyś zatem. Wrócimy do tego. Jeszcze będzie okazja.


Wero 🌸

Komentarze


werozel.jpeg

Dzięki, że tu jesteś!

  • Instagram
  • Twitter
  • Pinterest
bottom of page