top of page
  • Zdjęcie autoraWero Zel

Złe kobiety

Ciekawa książka wpadła mi ostatnio w ręce. Nie jest to pozycja pełna niesamowitych odkryć i rewolucyjnego spojrzenia, raczej łatwo przyswajalne kompendium wiedzy o temacie. Nie zmienia to faktu, że jako ignorantka dowiaduje się wielu faktów i ciekawostek, które pobudzają moją potrzebę notowania, analizowania i dyskutowania. Dwa pierwsze skondensowane zostały w tym tekście, do trzeciego zapraszam w komentarzach.


dalsza część tekstu pod zdjęciem

Fragment obrazu "Judyta z głową Holofernesa" w Musée Garnet, Aix-en-Provence
Fragment obrazu "Judyta z głową Holofernesa" w Musée Garnet, Aix-en-Provence

Podczas lektury książki Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy, w której autorka, Lisa Appignanesi, przedstawia historie rozwoju psychiatrii i psychologii w odniesieniu do kobiet, nasuwa mi się ciągle jedna i ta sama myśl. Kolejno opisywane przypadki histerii czy melancholii, czy ataków neurozy wydają się przypadkami tak bardzo niepsychiatrycznymi. Oczywiście, pewnie wiele z opisywanych kobiet cierpiało na choroby psychiczne we współczesnym ich pojęciu, jednakże nie mogę odeprzeć myśli, że one po prostu były ofiarami opresyjnego, zmaskulinizowanego społeczeństwa.


Z opisów tych wylania się obraz kobiet inteligentnych (czego współcześni mężczyźni bardzo nie chcieli przyznać), wrażliwych (którą to cechę ci sami mężczyźni uważali za typowo kobiecą wadę) i ambitnych (znamię szatana, w przypadku kobiet jedynie, co oczywiste). Kobiety te nie mogły rozwijać swoich umiejętności, nie pozwalano karmić ich intelektu, a potrzeby ciała były jedynie źródłem wstydu i potępienia. Odmawiano im wykształcenia, które dostawali ich bracia czy kuzyni. Zostawiano je same w zamknięciu, podczas gdy męscy członkowie rodziny uprawiali sporty, uczestniczyli w debatach, odwiedzali wystawy. Nawet na ogólnie zdenerwowanie mężczyzną zalecani masturbację, by dać upust swojemu napięciu, podczas gdy na te same „objawy” kobietom zalecano zamążpójście i rodzenie dzieci, a więc kolejne kajdany.


Przez wieki styl życia kobiet polegał na podejmowaniu jak najmniej emocjonujących zajęć, gdyż, jak twierdzili ówcześni uczeni (mężczyźni, oczywiście), wszelkie zaburzenia biorą się z nadmiernego pobudzenia ciała i umysłu. A zatem poważna lektura, wykształcenie czy zajęcia kreatywne były wysoce niewskazane, jeśli kobieta chciała być szanowana uczestniczka życia społecznego. Poza tymi ramami pozostawało żyć z piętnem szalonej, bezbożnej, perwersyjnej.


Fragment obrazu w Musée Garnet
Fragment obrazu w Musée Garnet, Aix-en-Provence, nie zapisałam autora.

Ciągłe oddawanie się kobiet zajęciom bezmyślnym, otępiającym, powtarzalnym, było nader prosta i skuteczna metoda powstrzymywania intelektualnego rozwoju kobiet. Świetnym przykładem przedstawionym w książce jest Mary Lamb. Ta skazana za morderstwo większość swojego życia spędziła z igłą i nicią w reku, w stanie mentalnego stuporu wywołanego apatia intelektualna. Jej przypadek to także studium traumy odrzucenia i braku czułości, który to okrutnie odbija się na dobrostanie psychicznym. Zdanie „Mary Lamb podkreślała, że szaleńcy potrzebują czulej troski” rzuca światło na odrzucenie, z jakim jednostki „trudne” musiały sobie radzić już na lonie rodziny, nieakceptującej nieprzystającego do epoki charakteru dziewczyny czy kobiety. Odrzucenie to, w połączeniu z atawizmem poznawczym, doprowadzało do wybuchu nazbieranych w ciszy pracy nad haftem emocji, żali i rozczarowań.


Samo podjęcie czynności wyżej opisanych nie tylko zabierało czas i energie, które nie mogły zostać spożyte na rozwój osobisty. Miało to także na celu nadanie poczucia użyteczności, która sama w sobie postrzegana jest jako wartość. Wszak kobieta nie może sobie chodzić po tym świecie, nie będąc użyteczna. Co więcej, gdy zajęcia te są głównie skierowane do zewnątrz, mają służyć innym, jak cerowanie skarpet całej rodzinie, kobieta staje się szlachetna, a jej prowadzenie się, godnym naśladowania. Takie nacelowanie sensu istnienia bezpośrednio na służenie innym w połączeniu z jednoczesnym wyparciem własnych potrzeb musiało prowadzić do narastającej frustracji i bólu egzystencjalnego. I nadal prowadzi.


Fragment obrazu przedstawiającego ściętą głowę Holofernesa, Musée Garnet, Aix-en-Provence
Fragment obrazu przedstawiającego ściętą głowę Holofernesa, Musée Garnet, Aix-en-Provence

Kolejnym przykładem walki, jaką prowadzą kobiety każdego dnia, niezależnie od czasów, w jakich im przyszło żyć, jest przypadek panny Beauchamp, pacjentki Mortona Prince'a, i jej równorzędnej osobowości, Sally. Pierwsza powściągliwa, obowiązkowa i poważna. Druga zadziorna, wygadana, pożądliwa. Różniły się w temperamencie, nie w moralności, jak ocenił sam Prince. Te różnice mogłyby wynikać z odwiecznej walki norm i oczekiwań społecznych skonfrontowanych z autentyczną osobowością kobiety, która chciała być wolna, lub tez z jej potrzebami i oczekiwaniami wobec życia. Życia, które było ograniczone samym faktem urodzenia się jako kobieta, a więc życia wedle konwenansów, ograniczeń intelektualnych i emocjonalnych, ciągłych wymagań nieprzystających do potrzeb i charakteru kobiety. Współcześnie ta walka może się odbywać nawet między różnymi oczekiwaniami społecznymi. Te tradycyjne, normy „Beauchamowskie", nadal pokutują w nawet najbardziej nowoczesnych społeczeństwach. Te drugie, sprzyjające osobowościom w typie Sally, stworzone zostały w kontekście męskiego uprzedmiotawiania kobiet i chęci wchodzenia z nimi w relacje luźne, spontaniczne, łamiące konwenanse. Kobieta zagubiona pomiędzy tymi dwoma sprzecznościami nie potrafiąc się odnaleźć, nie wiedząc, które „ja” jest jej właściwe. Niedziwnym, że nie radzi sobie z zaspokojeniem swoich potrzeb, często niezdefiniowanych, a także z ciągłą presją niespełniania oczekiwań, nawet najbardziej sprzecznych.

Wyobraźcie sobie zatem, ze Waszym głównym zajęciem w ciągu dnia w najlepszym wypadku są robótki ręczne. Celowo ograniczam się tutaj do części społeczeństwa żyjącej wygodnie, niemuszącej całymi dniami zaharowywać się tylko po to, by przeżyć. Dziś sami w większości właśnie tak żyjemy, nasza codzienność jest wygodna i dostatnia. A zatem wyobraź sobie, że jesteś sobą teraz lub sprzed lat, czyli osoba młoda, pełna energii, chęci do życia, błyskotliwego intelektu i ciekawości świata. Twoje ciało chce poznawać dotyk i przyjemność, twój umysł chłonie wszystko, co nowe i jeszcze niepoznane. Jednak życie, jakie przypadło Ci wieść, to ciągle haftowanie serwetek, zaparzanie herbatki i sztywny seks z osobą, którą znasz na tyle, by wiedzieć, że jej nie znosisz, i to wszystko tylko w celu prokreacji. Nie wiem jak Ty, ale ja też odbijałabym się od ścian, krzyczała i wyrywała włosy z głowy, chcąc kogoś okrutnie pokarać za los, który przypadł mi w udziale.


Fragment obrazu "Ferrentine" Claude'a Garache w Musée Garnet, Aix-en-Provence
Fragment obrazu "Ferrentine" Claude'a Garache w Musée Garnet, Aix-en-Provence

Takie spojrzenie na opisywane w książce przypadki oraz podejście do kobiet mniej lub bardziej, lub nawet wcale niezaburzonych, nagle zdejmuje z nich odium wariatek i histeryczek, nieprawdaż? Gdy żywy intelekt nie jest odpowiednio stymulowany nie dziwne, że się on buntuje.


Skoro to mamy już ustalone, to ja wracam do lektury. Jestem dopiero przed odkryciem Freuda, że u podłoża naszych zachowań i zaburzeń leży nic innego jak tylko stary dobry seks. Tu dopiero pojawi się sporo notatek!


Czekajcie zatem na więcej.


xoxo

wero ✌️

82 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Lenistwo

Zagraj emocje

Wyparcie

werozel.jpeg

Dzięki, że tu jesteś!

Fajnie, że odwiedzasz mojego bloga. Jeśli masz ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami, napisz do mnie w sekcji Kontakt, zostaw komentarz, albo nawet udostępnij ten wpis.

Pamiętaj, tak jak Ty jestem człowiekiem i mam swoje odczucia, dlatego bądź empatyczny/a. Chętnie przyjmę krytykę, jeśli tylko jest ona konstruktywna, kulturalna i nie narusza mojego dobra psychicznego. 

  • Facebook
  • Instagram
  • Twitter
  • Pinterest
bottom of page